sobota, 13 listopada 2010

Jak tu trafiłem?

Część z was pamięta, że w pewnym okresie mojego pobytu w Szwajcarii sytuacja stała się nie do zaakceptowania i musiałem szybko znaleźć pracę. Po tym jak dostałem wyraźny sygnał od mojego ex szefa, żeby sobie szukać coś innego rozpocząłem poszukiwania, tak samo jak pół roku wcześniej:
Ogłoszenie w Ärzteblatt
Niemiecki odpowiednik naszej Gazety Lekarskiej ma bardzo rozbudowaną część ogłoszeniową. Patrząc teraz na papierowe wydanie to właściwie 2/3 całej gazety to ogłoszenia. Za 100-150 Eur można umieścić drobne ogłoszenie zawierające w kilku linijkach najważniejsze informacje. Tak też zrobiłem. Napisałem, że lekarz z Polskim dyplomem, obecnie w Szwajcarii szuka pracy na chir. urazowej / ortopedii z możliwością zrobienia doktoratu.
Po 3 dniach od publikacji zaczęły do mnie przychodzić listy od wydawnictwa Ärzteblatt, tym razem dostałem w sumie około 40 ofert - niektóre przychodziły jeszcze 2 miesiąc później. Wybrałem kilka najciekawszych i napisałem do szefów klinik maile z moim CV i listem motywacyjnym. 4 Odpisało i stało się coś jeszcze. Któregoś dnia, wieczorem telefon z Niemiec. Dzwoni Dr. X z kliniki Y, rozmawiamy prawie kwadrans po czym zaprasza mnie na tzw. "Hospitation" czyli na cały dzień, żebym zapoznał się z pracą klinki, izbą przyjęć, blokiem operacyjnym, rozmowę kwalifikacyjną. Umawiamy się tydzień później. Równocześnie umawiam się z innym kierownikiem kliniki 200 km dalej dzień później na Hospitation. Biorę 2 dni urlopu w Szwajcarii i jadę - opisałem to na blogu Medicus Helveticus. Decyduję się na pracę u szefa X w klinice Y.
Kolejne tygodnie spędzam na kompletowaniu dokumentów, tłumaczeń, analizowaniu umowy o pracę, załatwianiu niemieckiej Approbation, czyli pozwolenia wykonywania zawodu lekarza. Napiszę niebawem więcej o wymaganych dokumentach.
Pod koniec lutego wysyłam rodzinę do Polski, wynajmuję samochód dostawczy i przeprowadzam się z pomocą mojego taty do Niemiec. Dostałem od szpitala na 2 miesiące bezpłatnie kawalerkę w bloku obok.

03. marca 2010 idę do pracy. Nie wiem jak funkcjonuje oddział, nie wiem jak robić wypisy, nie wiem jak kodować procedury, nie wiem jak układać pacjentów do operacji, nie wiem jak dyktować listy/wypisy, nie wiem jak opisywać zdjęcia rtg, kilka dni później jestem godzinę w zastępstwie na SOR i czuję się jak małe zagubione dziecko bo nie wiem jak wg tutejszych standardów obsługiwać pacjentów, nie wiem nic... i mam biegunkę. :)

2 komentarze:

  1. na szczescie na pewno miales pomocne pielegniarki. bez nich ja tez bym tu zginal. niedlugo czeka mnie zmiana miejsca pracy i pewnie tez wiele rzeczy bedzie nowych.

    Co do tych 100-150 euro to lepiej przeznaczyc je na jakis fajny weekend. Ogloszen jest pelno. Mozna albo zarejestrowac sie na aerzteblatt.de i co piatek dostawac nowe propozycje z interesujacymi cie specjalnosciami albo samemu pisac do szpitali (nawet na nie maja akurat wystawionego stellenangebot, mozna propowac initiativbewerbung).
    Naprawde Niemcy sa chyba obecnie najlepszym miejscem na zrobienie specjalizacji, miejsc jest pelno, przyjmuja praktycznie kazdego, bo taki jest niedobor lekarzy. Mozna sie wiele nauczyc, a przy tym spokojnie zyc sobie z jednego etatu - moja zona nie pracuje i dajemy sobie bez problemow rade.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pielęgniarki są super, szczególnie te starsze, co pracują 20-30 lat. Istna selekcja pacjentów na początku.
    Jak się ma czas to oczywiście można szukać ofert, ale ja miałem kilka tygodni na znalezienie nowej pracy i takie ogłoszenie bardzo przyspieszyło całą sprawę.

    OdpowiedzUsuń