wtorek, 20 maja 2014

Minęło tyle lat :) czyli niedługo specka!

Stwierdziłem, że czas podzielić się z wami moimi dalszymi przygodami. 
Minęły 4 lata od mojego przyjazdu do Niemiec. Jestem na ostatnim roku specjalizacji. :)

środa, 7 grudnia 2011

Medicus Germanicus na WYKOP.PL

Długo nic nie pisałem, minął ponad rok. Postanowiłem więc odpowiedzieć na pytania mniej lub więcej przypadkowych osób na Wykopie. I tak powstał wątek AMA (ask me anything) Lekarz w Niemczech, który trafił przez dzień na główną stronę Wykopu.

Zapraszam do lektury ponad 400 wypowiedzi - występuję tam jako merowing77:

http://www.wykop.pl/link/965731/ama-lekarz-w-niemczech/



Obiecuję więcej pisać. Dużo się w międzyczasie zdarzyło. :)

niedziela, 28 listopada 2010

Zabiegi młodego asystenta

Pracowałem w Polsce w klinice uniwersyteckiej i być może dlatego wyglądało to jak wyglądało. Nie chcę potępiać całego systemu kształcenia specjalistów w Polsce, bo znam totylko z własnego przypadku, a wyglądało to tak:

W ciągu 22 miesięcy pracy w klinice w Polsce wykonałem samodzielnie 34 operacji, w większości dzięki uprzejmości jednego z adiunktów. W większości przypadków usunięcia zmian skórnych, usunięcia zespoleń, kilka prostych zabiegów z zakresu chirurgii ogólnej, 2 czy 3 otwarte zespolenia. Kilka "na papierze". Asystowałem do ponad 300 zabiegów.

W ciągu 6 miesięcy pracy w szpitalu w Niemczech wykonałem samodzielnie prawie 40 operacji: usunięcia zespoleń, zespolenia śródszpikowe, osteosyntezy płytkami, od niedawna artroskopie kolana, zerwane ścięgna Achillesa i jeden nerwiak Mortona. ;) Asysty i drobne zabiegi na SOR przestałem liczyć.

Co chcę powiedzieć? W dużym szpitalu klinicznym w Polsce trzeba mieć mocne plecy żeby być dopuszczanym do operacji. Zresztą tutaj w Niemczech jest podobnie w dużych klinikach. Jak jesteś najmłodszym z 15 asystentów to zapomnij na początku o operatywie. Najlepiej kierować się do mniejszych szpitali, gdzie jest maks. 6-8 asystentów i jak najmniej specjalistów. Wtedy mamy gwarancję nauki, przynajmniej podstaw. Na skomplikowane zabiegi przyjdzie czas, można zawsze zmienić pracę i jako doświadczony asystent iść z kierunku specjalistycznych zabiegów.

Czy uważam czas w Polsce za stracony? Tak i nie. Tak, ponieważ pracując tutaj byłbym już o wiele dalej. Nie ponieważ było to jakieś doświadczenie życiowe i poznałem kilka osób które bardzo cenię. Gdybym był jednak w tej samej sytuacji to wyjechałbym od razu po uzyskaniu prawa wykonywania zawodu...

wtorek, 23 listopada 2010

Ręka rękę...

Przekonałem się dziś, że nie jest tu tak całkiem inaczej niż w Polsce.

Telefon do mojego przełożonego. Córka pracownicy naszego szpitala miała uraz kolana, dostała od ortopedy skierowanie na MRI, następny termin u radiologów na początku stycznia, czyli za ponad miesiąc. Przełożony dzwoni do radiologii. Gadka szmatka. Termin pojutrze. :)

poniedziałek, 22 listopada 2010

Rok na obczyźnie

Uświadomiłem sobie właśnie, że tydzień temu minął rok od mojego wyjazdu z Polski. 15 listopada 2009, w niedzielę, po ponad dobie jazdy dojechałem do małej wioski położonej ponad 1500 m n.p.m. w Szwajcarii i rozpoczął się nowy rozdział z moim (i nie tylko) życiu.
Co się zmieniło? Głównie podejście do życia. Szczególnie po ostatnich 9 miesiącach pracy wiem, że dam sobie wszędzie radę, mogę pracować samodzielnie, mogę dyżurować na SOR, moja "wartość" na rynku pracy jako lekarz rośnie. Nie było łatwo, było dużo ciężkich chwil, dużo wątpliwości, nadal nie jest łatwo, ale może być tylko lepiej. Po 3 przeprowadzkach w ostatnim roku czeka nas za miesiąc jeszcze jedna - mam nadzieję ze na najbliższe lata ostatnia. Znaleźliśmy super mieszkanie w nowym budownictwie na parterze z własnym ogrodem. Idealny dla naszego dziecka. Umowa podpisana, mieszkanie czeka. A na Święta wylatujemy na tydzień do Irlandii do naszych znajomych, też emigrantów. :)

poniedziałek, 15 listopada 2010

Pertraktacje

Jesteśmy tutaj w tej fantastycznej sytuacji gdzie to lekarz, szczególnie asystent, jest poszukiwanym "towarem" na rynku pracy, więc korzystajmy z tego. :)
Po rozmowie kwalifikacyjnej i promesie zatrudnienia trzeba ostro pertraktować ze szpitalem. I nie chodzi tutaj o pensję i dodatki, te są w większości przypadków ustalone i jako asystent jest małe pole do manewrów, ale chodzi o wszelkiego rodzaju pomoc na starcie i pomoc w szkoleniach.
1. Przeprowadzka - szpital powinien pokryć, bądź w dużej części partycypować w kosztach przeprowadzki, czyli spedycji, lub wynajętych ludzi.
W moim przypadku zapłacili za wynajęcie auta dostawczego, paliwo kupiłem sam.
2. Mieszkanie - szpital powinien pokryć koszt lub udostępnić mieszkanie przynajmniej na pierwsze 2 miesiące pracy. Z reguły trzeba liczyć około miesiąc na szukanie mieszkania i najlepiej wziąć się za to jak najszybciej. Okres wypowiedzenia w Niemczech to z reguły 3 miesiące i często są mieszkania w ogłoszeniach, które zwolnią się dopiero 1-2 miesiące później. Najlepiej nie brać mieszkań przez pośredników, bo trzeba im płacić ponad 2 czynsze za ich usługę. Do tego dochodzi kaucja, też 2 krotność czynszu.
W naszym szpitalu jest blok z kawalerkami gdzie są mieszkania lekarzy, zakonnic (szpital katolicki), apartamenty dla lekarzy dyżurnych. Tam dostałem mieszkanie - 2 miesiące za darmo, później za niecałe 300 Eur. Nasze nowe mieszkanie znalazłem  po około 3 tygodniach szukania, ale zanim się urządziłem, przewiozłem meble itd to wykorzystałem te 2 miesiące za darmo. Mój kolega np. woli poczekać do końca okresu próbnego zanim wynajmie własne mieszkanie - tez jakaś alternatywa, bo koszty są o wiele mniejsze.
3. Szkolenia - każdy szpital ma pulę pieniędzy na asystenta z której dopłaca do szkoleń czyli tzw. Fortbildungen. Warto się zapytać jak jest to uregulowane. U nas jest 500 Eur, ale jak się nie wykorzysta to można przepisać na następny rok. Część lekarzy nie wykorzystuje puli więc można przejąć od innych. Kilka dni temu dowiedziałem się, że mój szpital dopłaci mi 900 Eur do stosunkowo drogiego szkolenia w Austrii, które w sumie wyniesie około 1500 Eur. Miło.
4. Zarobki - są uzależnione od szpitala, czy podlega pod umowy katolickie jak Caritas, czy np. Öffentlicher Dienst z lepszymi zarobkami. Nasz szpital wyrównuje zarobki, czyli mimo umowy Caritas jest dodatek. Jest jeszcze dodatek od szefa kliniki, udział w prywatnych pacjentach, dodatek na dziecko.
Warto też mieć żonę. ;) Różnica w podatkach to dobre kilkaset Eur miesięcznie!
Ile zarabiam? W tej chwili z kilkoma dyżurami mam około 3500 Eur "na rękę". W listopadzie dojdzie 13tka (70%) a od stycznia podwyżka i jednorazowo 200 Eur w związku z renegocjacjami związków zawodowych. Można normalnie żyć i utrzymać całą rodzinę, mieszkanie, samochód.

Czas na mnie. W tym tygodniu mam 3 dyżury na SOR i jeden pod telefonem. Miłej pracy koleżanki i koledzy.

sobota, 13 listopada 2010

Jak tu trafiłem?

Część z was pamięta, że w pewnym okresie mojego pobytu w Szwajcarii sytuacja stała się nie do zaakceptowania i musiałem szybko znaleźć pracę. Po tym jak dostałem wyraźny sygnał od mojego ex szefa, żeby sobie szukać coś innego rozpocząłem poszukiwania, tak samo jak pół roku wcześniej:
Ogłoszenie w Ärzteblatt
Niemiecki odpowiednik naszej Gazety Lekarskiej ma bardzo rozbudowaną część ogłoszeniową. Patrząc teraz na papierowe wydanie to właściwie 2/3 całej gazety to ogłoszenia. Za 100-150 Eur można umieścić drobne ogłoszenie zawierające w kilku linijkach najważniejsze informacje. Tak też zrobiłem. Napisałem, że lekarz z Polskim dyplomem, obecnie w Szwajcarii szuka pracy na chir. urazowej / ortopedii z możliwością zrobienia doktoratu.
Po 3 dniach od publikacji zaczęły do mnie przychodzić listy od wydawnictwa Ärzteblatt, tym razem dostałem w sumie około 40 ofert - niektóre przychodziły jeszcze 2 miesiąc później. Wybrałem kilka najciekawszych i napisałem do szefów klinik maile z moim CV i listem motywacyjnym. 4 Odpisało i stało się coś jeszcze. Któregoś dnia, wieczorem telefon z Niemiec. Dzwoni Dr. X z kliniki Y, rozmawiamy prawie kwadrans po czym zaprasza mnie na tzw. "Hospitation" czyli na cały dzień, żebym zapoznał się z pracą klinki, izbą przyjęć, blokiem operacyjnym, rozmowę kwalifikacyjną. Umawiamy się tydzień później. Równocześnie umawiam się z innym kierownikiem kliniki 200 km dalej dzień później na Hospitation. Biorę 2 dni urlopu w Szwajcarii i jadę - opisałem to na blogu Medicus Helveticus. Decyduję się na pracę u szefa X w klinice Y.
Kolejne tygodnie spędzam na kompletowaniu dokumentów, tłumaczeń, analizowaniu umowy o pracę, załatwianiu niemieckiej Approbation, czyli pozwolenia wykonywania zawodu lekarza. Napiszę niebawem więcej o wymaganych dokumentach.
Pod koniec lutego wysyłam rodzinę do Polski, wynajmuję samochód dostawczy i przeprowadzam się z pomocą mojego taty do Niemiec. Dostałem od szpitala na 2 miesiące bezpłatnie kawalerkę w bloku obok.

03. marca 2010 idę do pracy. Nie wiem jak funkcjonuje oddział, nie wiem jak robić wypisy, nie wiem jak kodować procedury, nie wiem jak układać pacjentów do operacji, nie wiem jak dyktować listy/wypisy, nie wiem jak opisywać zdjęcia rtg, kilka dni później jestem godzinę w zastępstwie na SOR i czuję się jak małe zagubione dziecko bo nie wiem jak wg tutejszych standardów obsługiwać pacjentów, nie wiem nic... i mam biegunkę. :)